PaluchTomcia PaluchTomcia
12757
BLOG

Jak mężowie stanu Kaczyńscy gazoport w Świnoujściu budowali

PaluchTomcia PaluchTomcia Polityka Obserwuj notkę 37

"Kaczor pojawił się w Świnoujściu  na wciąż nieukończonej budowie gazoportu. Zjechał rząd Tuska za niekompetencję. Strategiczna dla Polski inwestycja była prowadzona w sposób wysoce niewydolny, nie była traktowana tak, jak powinna – zawyrokował. Przypomniał też o swoich zasługach: 7 lat temu środowisko, które było wtedy przy władzy i które miało – można to dziś powiedzieć z całkowitą pewnością – właściwe rozeznanie sytuacji geopolitycznej i geostrategicznej, zdecydowało o dywersyfikacji dostaw gazu. Jedną z decyzji była budowa gazoportu. Po to tutaj przyjechałem, żeby to żądanie, dotyczące naszego bezpieczeństwa było zaprezentowane publicznie i żeby podjęto działania do zakończenia tej budowy.
Trudno powiedzieć, czy Kaczyński najzwyczajniej rżnie głupiego, czy może żyje w urojonym świecie. Kto jak kto, ale on ostatni powinien krytykować ślimaczącą się budowę. Warto odświeżyć Kaczorowi pamięć.
Terminal gazu przeładunkowego LNG (gazoport) w Świnoujściu miał być strategiczną inwestycją pisowskiego rządu. O jego budowie już w 2005 r. w trakcie kampanii prezydenckiej mówił Lech Kaczyński. Gazoport miał uniezależnić Polskę od dostaw rosyjskiego surowca. Polityczna decyzja o jego budowie zapadła na początku 2006 r.
Budowa gazoportu będzie mogła być zakończona w ciągu dwóch lat – obiecywał premier Kazimierz Marcinkiewicz w lipcu 2006 r. Tymczasem przez kilka miesięcy trwała wojna o to, gdzie ma on powstać: w Świnoujściu czy w Gdańsku. Niektórzy politycy byli za pierwszym rozwiązaniem, niektórzy za drugim. Co prawda państwowa spółka Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG),która miała przygotować inwestycję, powołała specjalne konsorcjum, by opracowało biznesplan, ale Jarosław Kaczyński, nie czekając, wskazał na Gdańsk. Wybuchła awantura. Zamiast IV RP mamy kontynuację peerelowskich tradycji, wedle których wszystkie ważne inwestycje pcha się do Gdańska, zapominając o naszym regionie – grzmiał Krzysztof Zaremba, poseł PO ze Szczecina. Pisowski wojewoda pomorski Piotr Ołowski ponaglał tymczasem prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, aby podjął pilne prace nad przygotowaniem planów zagospodarowania przestrzennego dla portu w Gdańsku. Jarosław Kaczyński szybko zmienił zdanie co do Gdań ska: Decyzja jeszcze nie zapadła. Są bardzo mocne argumenty za wschodnim i za zachodnim Pomorzem. W grudniu 2006 r. wybrano w końcu Świnoujście. Myślę, że gazoport w Świnoujściu podziała jak wielkie koło zamachowe gospodarki w naszym regionie. Budowa terminalu rozpocznie się pod koniec przyszłego roku, a pierwszy przeładunek gazu nastąpi w 2011 r. – obiecywał poseł Joachim Brudziński, sekretarz generalny PiS.
Władze PGNiG zapowiedziały w styczniu 2007 r. na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, że pierwsza łopata na placu budowy zostanie wbita w 2008 r., a dostawy skroplonego gazu rozpoczną się w 2011 r.
Latem 2007 r. rozpieprzyła się koalicja PiS, LPR i Samoobrony. Wtedy wyszło na jaw, że strategiczną inwestycję braci Kaczyńskich nadzorował chłoptaś zMłodzieży Wszechpolskiej Rafał Wiechecki, którego Kaczyński zrobił ministrem gospodarki morskiej. Okazało się, że budowa jest zagrożona. Na konferencji Brudziński przeprosił wszystkich, że Wiechecki został ministrem. Zarzucił mu, że nie zrobił nic, aby zapewnić pieniądze na budowę gazoportu. Podlegli Wiecheckiemu urzędnicy mieli też zmienić koncepcję budowy, wskutek czego wzrosły koszty inwestycji o kilkaset milionów złotych. Sytuacja stała się dramatyczna. Rzekomo bracia Kaczyńscy w ogóle nie mieli pojęcia o stanie przygotowań do rozpoczęcia prac (sic!). Rzutem na taśmę i na koniec swoich rządów Kaczyński podpisał specjalną uchwałę, dzięki której zapewniono w budżecie państwa niezbędne środki. A przecież zgodnie z obiecankami Marcinkiewicza gazoport miał być już prawie gotowy.
Oczywiście rząd Tuska też ma wiele na sumieniu, że nie dotrzymano terminu ukończenia budowy i trzeba było renegocjować kontrakty na dostawy paliwa. Jednak Kaczyński, krytykując konkurentów politycznych, zachowuje się, jak gdyby był na podwójnym gazie.


Przez kolejne miesiące politycy PiS oszukiwali opinię publiczną, że przygotowania do budowy gazoportu w Świnoujściu ruszyły z kopyta."

PiS to nie partia. PiS to stan umysłu.

Jeśli nie jesteś stanie zrozumieć normalnego wpisu, nie potrafisz odnieść się do tematu ……. proszę nie komentuj tutaj

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka